"Witaj podróżniku, witaj w świecie Ttvib, może przyłączysz sie do nas? Może zostaniesz na dłużej?..."
- Ech... Nie cierpię, gdy nie mam jak poradzić sobie z problemem, ani komuś nijak pomóc - to mówiąc wstał i roztrzaskał gniewnie galąź, po czym cisnął ją w ogień. Skrzyżował ręce
- Ojciec mawiał: "sen lekarstwem na wszystko"... Dasz radę zasnąć?
Offline
- Wezmę wartę, w razie czego bądź gotów do drogi - roztrzaskał grubszy konar, tworząc prowizoryczną włócznię.
Dorzucił jeszcze trochę do ognia i mówiąc
- A teraz odpocznij... - zszedł nieco ze wzgórza
Offline
Ork wrócił z warty najciszej, jak tylko umiał, żeby tylko nie zbudzić elfa,
słońce wstało i powietrze nieco się ociepliło. Niebo było dzisiaj bezchmurne, jak na
zachętę do podróży.
Ork dogasił żarzące się ognisko, które wypaliło miłe, małe kółko aż do zielonej trawy.
Noc minęła naprawdę spokojnie, żaden z patroli albo nie dotarł tak daleko, albo wręcz
przeciwnie, minęli ich już dawno.
Usiadł na śniegu, a brzuch głośno upomniał się o jedzenie. " Czwarty dzień bez żarcia..."
pomyślał, za małą niesubordynację generał... A raczej n.ś.p. generał Muggon zabronił mu jeść.
Tak więc siedział zmęczony i wycieńczony, musieli już niedługo ruszać.
Offline
- Ech... - cicho westchnął i spojrzał się w stronę Chrokkaonu. Sam
nie wierzył, że kiedyś będzie mógł na niego spojrzeć od strony zewnętrznej, mimo że
teraz był za górami i tak widział dopalające się ruiny oczami wyobraźni - z wielką satysfakcją
Offline