"Witaj podróżniku, witaj w świecie Ttvib, może przyłączysz sie do nas? Może zostaniesz na dłużej?..."
Ork usadowił Elrosa za kamieniem i w miarę swoich nikłych zdolności medycznych obwiązał rany swoją koszulą. Sam natomiast zmarznięty poszedł gdzieś w las i nazbierał drew na opał. Nie wiedział, jak podpali gałęzie, ani czy zwabi do siebie pościg - nie obchodziło go to, noc zapadła i było przeraźliwie zimno.
Usiadł koło elfa, nad wcześniej ułożonym stosem gałęzi i już od piętnastu minut trudził się z dwoma, zupełnie przypadkowymi kamieniami. Próbował podpalić patyki, a ledwo co krzesał iskry. Przynajmniej nie marzł tak przeraźliwie, bo miał jakieś zajęcie.
Offline
Z niego wypadły dwa małe przedmioty.
- Kurewskie szczęście - powiedział z niedowierzaniem ork.
Podszedł i wziął przedmioty, potrudził się nad ogniskiem nieco, a po chwili buchnął jasny ogień.
- Oo taak... - powoli zaczął dmuchać na stertę patyków, coraz to mocniej rzażącej się.
Offline
- Ach... Rozumiem... - spojrzał się po posiniaczonym elfie. Twarz miał w paru miejscach spuchniętą, przyozdobioną fioletowymi siniakami, reszta ciała wyglądała podobnie. Ork westchnął.
- Nie znam się na lecznictwie, ani na ziołach, ale chyba żadne nie rosną w takiej temperaturze, żadnych też nie widziałem, ale możliwe, że jakieś ominąłem... - jakby na potwierdzenie słów, wiatr świstnął chłodem i niesionym śniegiem.
- Ale jeśli jakieś są, mogę poszukać.
Offline